Opis

Jan Brodawka

Jak zachować czyste sumienie w prowadzeniu biznesu?

Każdego dnia trzeba działać tak, by skutecznie prowadzić firmę, którą Bóg dał w zarządzanie. On przecież jest właścicielem wszystkich dóbr – między innymi firm, a my jesteśmy tylko zarządcami. Potrzeba jednak, by nasze intencje były dobre. Aby iść w dobrym kierunku trzeba mieć poprawnie ukształtowane sumienie. Powinniśmy zdrowo ocenić co jest grzechem, a co nie. W przypadku prowadzenia biznesu często się nad tym zastanawiam i często mam z tym problem. Naprawdę jest to skomplikowana sprawa. Często nie jestem pewien czy postąpiłem zgodnie z moim czystym sumieniem.

Opowiem Państwu z doświadczenia. Nie ukrywam, że jako młody człowiek zacząłem prowadzić własną firmę nie zdając sobie sprawy z tego, że pieniądze dają niesamowitą, złą energię. Zaczyna nas miotać, nosić. Jeśli jej nie opanujemy, to wtedy źle kończymy. Drugim głosem mego sumienia było Słowo Boże, które wszyscy znamy i to słowo brzmi „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10, 25).

Nie ukrywam nieraz mnie to nurtowało – chociaż nie czuję się bogaty, ale też nie brakuje mi na chleb. W pewnym momencie dostałem łaskę – tak dziś mogę powiedzieć – łaskę pragnienia by przeczytać Pismo Święte. To pragnienie odczuwałem dłuższy czas, prawie 2 lata i ciężko było mi się zorganizować, by się za to zabrać. Myślałem o sobie: „jaki z ciebie katolik, chrześcijanin, skoro nie przeczytałeś Pisma św. i nie wiesz nic o Prawie Bożym i jego drogowskazach. Wierni innych religii dobrze znają swe księgi i ich treść, żyją nimi, a ja w zasadzie nie wiem co w nich jest zawarte.”

Podczas czytania Pisma św. poczułem, że jest ono żywe i w nim zawiera się wszystko, co jest potrzebne do życia. Znalazłem w Biblii wiele wskazówek do prowadzenia biznesu. Na przykład dotyczącą doradców: „Każdy doradca wysoko ceni swą radę, a przecież bywa i taki, który doradza na swoją korzyść” (Syr 37, 7). Słowo to zaczęło we mnie żyć i dawać mi pokój na otaczający mnie świat.

Niedawno usłyszałem od wytrawnego polityka, że jego profesja z natury jest grzeszna. Podobnie myślę, że biznes z natury też może być grzeszny – choć wcale nie musi. Polityk obawia się stracić władzę i mało tego, stara się mieć jeszcze większą. By ją utrzymać sięga po środki niedozwolone. Coś co my nazywamy grzechem – kłamstwo, obłudę, chciwość, poniżenie drugiego człowieka. W podobny sposób myślę, można się odnieść do przedsiębiorczości. My, właściciele firm, pragniemy jak najwięcej zarabiać pieniędzy, aby je posiąść bardzo często do tego celu używamy metod niezgodnych z przykazaniami Bożymi. Przez chciwość czy nieuczciwość, czy kłamstwo nie zawsze udaje nam się sprawiedliwie wynagrodzić ludzi, przez co czują się pokrzywdzeni.

Na pewno nie uda się nam prowadzić biznesu i być politykiem o w pełni czystym sumieniu. Tylko sam Pan Jezus był bez grzechu. My powinniśmy starać się zapanować i tak pracować, by wyeliminować nasze słabości. Grzech, który nas zniewala, osłabia często nie pozwala się nam rozwijać duchowo. Co najgorsze stawia nam pieniądz czy władzę na pierwszym miejscu przesłaniając Boga.

Dlaczego tak postępujemy? Ponieważ martwimy się o przyszłość i rzeczy materialne. Myślę, że jest na to lekarstwo. Powinniśmy żyć Ewangelią. Stale ją zażywać, rozważać, starać się być doskonałym w tym czego Bóg od nas żąda i co powierzył do realizacji w tym życiu. Nie powinniśmy martwić się startami materialnymi, bo przecież i tak tego z sobą nie zabierzemy, gdyż rodząc się na ten świat przyszliśmy nadzy i nadzy odejdziemy.

Pamiętajmy o tym, że będziemy rozliczeni przed Panem Bogiem z miłości, więc też miejmy na uwadze przesłanie: „gdzie miłość wzajemną i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”.

Tak naprawdę bogactwo to nie to, co z gromadzimy tu na ziemi, ale to, co uczynimy dobrego i jakimi jesteśmy ludźmi z miłości do drugiego człowieka. Aby posiadać wewnętrzne bogactwo potrzebna jest samokrytyka, która będzie poruszała sumienia. Przez co będziemy widzieć nasze złe czyny, a jednocześnie starać się robić rzeczy dobre, które będą nas ubogacały.

Jako przedsiębiorcy mamy dużą szansę, by ubogacić się duchowo nie tylko przez modlitwę czy czytanie Bożych książek, ale możemy poprzez rzeczy materialne, którymi obdarzył nas Pan Bóg. Możemy pomagać innym i czynić konkretną dobro względem potrzebujących. Doszedłem do wniosku, że to może być najlepszy biznes, jaki możemy zrobić. Za rzeczy materialne możemy gromadzić bogactwo niematerialne, z którym będziemy mogli stanąć przed Panem Bogiem w dniu ostatecznym.

Osobiście uważam, że bycie przedsiębiorcą, to bardzo dobra okazja, by czynić wiele dobra. Mamy możliwość nie tylko wspierać innych materialnie, ale możemy także przez naszą postawę ewangelizować ludzi, którzy nas otaczają. Jak wiemy przy prowadzeniu biznesu mamy wiele pokus, które mogą w rzeczywistości oddalać od Boga. Drugą rzeczą są pieniądze, które mogą stać się dla nas celem życia. Nawet przysłonić nam obraz Boga. Spotykam się czasami ze stwierdzeniem, że przedsiębiorca to wyzyskiwacz i krętacz. Tak mogło się zdarzyć u niektórych z nas i sam czasami mam takie pokusy, aby coś zrobić jako machlojkę.

Jeszcze kilka lat temu nie spowiadałem się z pychy. Przystępując do Pierwszej Komunii Świętej uczyłem się, czym jest pycha. Dziś już wiem, że pycha jest u początku wszelkiego zła i zaciemnienia umysłów. Czyni nas niezdolnymi do prawidłowego myślenia, jakie powinien mieć chrześcijanin. Zasłania całkowicie Pana Boga i drugiego człowieka. Aby spadła nam zasłona z oczu, powinniśmy uczyć się pokory. To pomoże czynić dobro i przez to jednocześnie ubogacić się. Tylko przez pokorę pokonamy pychę. Staniemy się lepszymi ludźmi. Wielkie zło tkwi nie w bogactwie, ale w tym, że stajesz się jego niewolnikiem.

Jak możemy to zrobić? Możemy wyjść z naszych łodzi, w których czujemy się bezpiecznie. A nawet chodzić po wodzie, gdy tylko uwierzymy Panu. Nasze firmy, to znaczy nasze łodzie, którymi płyniemy do celu przez życie mogą też się rozbijać trafiając na skały. Dobrze było, by nauczyć się chodzić po wodzie. To mogłoby nas uratować. Nie wiemy jaka może nas spotkać burza. Pan Bóg chce abyśmy nauczyli się chodzić po wodzie i cały czas wyciąga do nas rękę, tylko my nie chcemy wyjść poza burtę, bo dobrze nam na pokładzie i czujemy się na nim bezpiecznie.

Gdy pierwszy raz leciałem samolotem, zobaczyłem ziemię z góry. Pomyślałem sobie, co ja znaczę na tej ziemi – tyle, co pyłek we wszechświecie. Wydawało mi się, że jestem kimś. Dziś wiem i widzę jakie są małe rzeczy tego świata. Gdy patrzę z perspektywy wieczności dało mi to do myślenia. Czy warto zabiegać o tak wielkie rzeczy materialne. Przecież nagi przyszedłem na ten świat i taki odejdę.

Myślę, że warto dziś bogacić się duchowo, robić jak najwięcej dobrych uczynków, bo sama wiara bez nich staje się martwa. Aby być bogatym powinniśmy być bogaci w uczynki, a nie w słowa. Dobrze byłoby, jeśli pamiętali byśmy, jako przedsiębiorcy, że jeśli potrafisz panować nad swym bogactwem ziemskim, które posiadasz, możesz być rzeczywiście bogaty, ale jeśli pozwolisz się opanować przez majątek, możesz być bardzo biedny. Mądry jest nie ten, kto ma wiele skarbów, ale ten kto czyni z nich dobry użytek. W rzeczywistości staniesz się bogaty wtedy, gdy będziesz pomnażać dobre uczynki.